Kiedyś wydawało mi się, że niektóre z rodzajów whisky ludzie muszą chyba pić za karę – mówi Paweł Snarski, współwłaściciel restauracji Kawelin, w której powstaje pierwszy w Białymstoku klub whisky.
Muszę się panu do czegoś przyznać. Ja nie lubię whisky…
– To straszne (śmiech).
Dlaczego?
– Bo mamy przecież rozmawiać o whisky.
To proszę spróbować mnie do niej przekonać. Bo z pewnością nie tylko mnie whisky kojarzy się z trudnym tematem.
– Hm… Podobno do każdego smaku trzeba dojrzeć. Trzeba się go nauczyć. Bo faktycznie, whisky nie jest napojem miłym, łatwym i przyjemnym. Można polubić whisky, pod warunkiem, że się ją nauczymy pić. Mnie się kiedyś wydawało, że niektóre gatunki to ludzie chyba muszą pić za karę (śmiech)! Ale jeśli się bardziej wniknie w temat, zasięgnie porady tych, którzy się znają, potrafią wytłumaczyć, jak degustować whisky i na co zwracać uwagę, to zaczniemy się przekonywać.
Czyli potrzeba jakiejś wskazówki, podpowiedzi?
– Dobrze by było. Bo musimy uzmysłowić sobie, co to znaczy, kiedy ktoś mówi, że whisky jest dobra. Sami możemy nie wiedzieć, przynajmniej na początku, czego szukać. Nie wiedzieć, jak pić.
To jak pije się whisky?
– Generalnie zasada jest taka, że zasady mówiące o tym, że np. picie whisky z colą to profanacja i tak nie można, to… bzdura. Owszem, z pewnością spotkamy różne szkoły picia whisky: z lodem, bez lodu, rozcieńczonej wodą lub nie, na kościach kamiennych czy ze stali chirurgicznej, schłodzoną czy w temperaturze pokojowej, ale ja (i nie tylko ja) wychodzę z założenia, że pije się tak, jak komu smakuje. Dobrze jest wiedzieć jak się zmienia odbiór whisky przez różne sposoby jej picia i mieć tego świadomość, ale wybór, w jaki sposób nam pasuje, to już nasza indywidualna sprawa, w końcu ma to być przyjemność, a nie obowiązek.
Dobrze byłoby tylko na drodze poznawania przechodzić od tych łagodniejszych rodzajów do mocniejszych. Bo jeśli zaczniemy od trudniejszej pozycji, to się zrazimy. A tak, przechodząc stopniowo, może się okazać, że to, co się nam na początku wydawało niestrawne, teraz jest ok.
Ale trzeba wiedzieć, od czego w ogóle przygodę z whisky zacząć. Bo jeśli ja pójdę do sklepu, to czym się będę kierować? Prawdopodobnie ceną…
– Ceną, rozpoznawalnością marki, prawda?
Prawda!
– Co nie jest gwarancją jakości. To tak, jak z winami: cena to cena, a smak to smak. Czasem chodzi o dobry marketing i promocję, a jakość to inna sprawa. W każdym razie, my staramy się uciekać od tych rozpoznawalnych, ogólnych marek, które wszędzie można sobie kupić. Chcemy raczej pokazywać rzeczy nietypowe, których w sklepach nie ma, bardziej unikalne. Bardziej cenne dla degustatorów.
Ile rodzajów whisky macie w Kawelinie?
– Obecnie? Ponad 80 pozycji. I ta półka wciąż się rozrasta. Jest to istotny element naszego wizerunku, w naszej ocenie do Kawelina zdecydowanie pasuje whisky i inne szlachetne trunki, bo nie mówimy tylko o whisky, ale o tzw. kategorii „brown spirits”, czyli szlachetnych alkoholi starzonych, do której należą też brandy, rumy, koniaki, armaniaki itd.
Rozumiem, ale żeby tak od razu klub whisky w Białymstoku zakładać?
– Nie tak od razu. Tak naprawdę inicjatywa zorganizowanych spotkań przy whisky wyszła od jednego z gości, na jednym z naszych wieczorów degustacyjnych. Obecnie jesteśmy w trakcie tworzenia regulaminu klubu whisky, formalizujemy projekt i coraz więcej osób się wokół niego konsoliduje. Zapyta pani o kryteria dołączenia do klubu. Jedno jest pewne: powinno się lubić whisky albo przynajmniej chcieć ją polubić i poznać. Ale więcej powiem za jakiś czas.
Skąd to zainteresowanie whisky u nas? Moda? Dojrzałość?
– Na pewno rynek whisky na świecie i w Polsce rośnie, i to bardzo szybko. Mieliśmy boom na piwo, ale ten trend rosnący już wyhamowuje. Potem był etap wina. A teraz rynkiem najbardziej rosnącym jest rynek whisky i innych kolorowych alkoholi starzonych. I my to rosnące zainteresowanie widzimy.
Jakie jedzenie pasuje do whisky?
– Tutaj jest spore pole do manewru, proszę mi wierzyć, można sprawdzać i testować, jak przy winie. Na pewno mogę powiedzieć, że czerwone mięso pasuje, mieliśmy np. w karcie sos do steku na bazie whisky, pasuje też ciemna czekolada, wędzone ryby, bakalie, sery….
A pan jaką whisky pije?
– Ja degustuję różne. Nie mam swojej ulubionej, wciąż eksperymentuję. Czytam opisy, opinie na temat różnych gatunków i potem to weryfikuję. Jeśli ktoś pisze, że whisky jest łagodna w smaku i dobrze „wchodząca”, a ona mi nie smakuje, to ja się kieruję swoimi odczuciami. Mam swój własny ranking.
Jak nazwać to, co robicie? „Misją whisky”?
– Misją? Nie.
To o co chodzi?
– Chodzi o to, żeby goście wiedzieli, że do nas można przyjść i popróbować. Że nie trzeba kupować całej butelki, bo jeśli już ją kupię i okaże się, że mi trunek nie smakuje, to co mam z tą butelką zrobić? Przecież jej nie oddam…
No, chyba że do sosu trunek dodam.
– Ale jak whisky nie smakuje, to sos też nie będzie. Same straty. Lepiej najpierw przetestować i przekonać się, co jest dla nas, a co nie. W komfortowych warunkach. Z możliwością skorzystania z podpowiedzi barmana, zabrania do domu sampla wybranej whisky… Generalnie chodzi o to, żeby miło spędzić czas. Klem Restauracji Kawelin to „spotkajmy się…”. A whisky to naprawdę dobry powód do spotkania.